Lusitano stallion

W świecie koni Lusitano

Edyta Bez kategorii Skomentuj

Od mojego pierwszego pobytu w Portugalii upłynęły już trzy lata. W tym roku postanowiłam więc wrócić do ojczyzny Lusitano. O czym marzyłam pakując walizki przed wyjazdem? Po mokrej, zimnej i chimerycznej wiośnie w Polsce, o tym samym, o czym marzy niemal każdy turysta: o słońcu i cieple, a nawet, niech będzie, o upale, choć zazwyczaj za nim nie przepadam… Oraz oczywiście, “least but not last”, o cudownych koniech luzytańskich. Co zastałam? Burze, deszcze, zimno, wiatr i mgły… Jak widać tutejsza wiosna również bywa kapryśna. Nie zawiodły jedynie konie.

Azulejos

W ośrodku jeździeckim Quinta Fonte Santa pod Lizboną od progu poczułam się jak w domu. Te same ozdobne talerze na ścianach z rycinami koni iberyjskich, te same książki na półkach i jakże znajoma deszczowa pogoda za oknem. Mimo niezbyt sprzyjających warunków, zdjęcia ruszyły pełną parą. Dwie urocze modelki, wspaniałe konie i będące kwintesencją Portugalii azulejos, sprawiły, że mimo pogodowych niedogodności, praca była prawdziwą przyjemnością. Zdarzały się nawet przebłyski słońca, być może zachęconego promiennym uśmiechem Ines. Gdy przestało padać, wyruszyliśmy na wyprawę do odległej o 100 km stadniny, obejrzeć i sfotografować tegoroczne źrebaki. Serce zabiło mi mocniej, gdy z daleka ujrzałam kobierzec  fioletowych kwiatów. Fotografowanie koni w takim miejscu byłoby prawdziwą rozkoszą. Wprawdzie okazało się, że akurat na tę łąkę konie nie mają wstępu, jednak na moje szczęście kilka klaczy i jeden źrebak, zlekceważyły zakaz, pokonały ogrodzenie i brodziły w morzu fioletu po kłęby, pozwalając mi na zrobienie kilku ujęć.

Wcześniej miałam również przyjemność fotografować dwa wspaniałe ogiery: utytułowanego Soberano d’Atela oraz jego syna Herculesa d’Atela pod siodłem Miguela Marquesa w tradycyjnym portugalskim stroju.

Ines z ogierem Lusitano Cesar
Źrebak Lusitano w kwiatach

W Coudelaria Antonio Veiga de Teixteria, zachwyciły mnie kolorowe, ukwiecone pastwiska, rozłożyste  dęby korkowe o dziwacznie  poskręcanych pniach oraz rozległy staw. Prawdziwy raj dla koni. Nieco mniej podobały mi się roje komarów i pochmurna, mglista aura.  Drugiego dnia, jakby na pocieszenie, choć z ociąganiem, wyjrzało słońce, dzięki czemu mogliśmy bez większych przeszkód zrealizować zaplanowaną sesję z camperos  Żałuję, że nie sposób opisać zapachu portugalskiej wsi o poranku –  słodkiego, świeżego,  niepowtarzalnego. Moi modele – pracujący od wielu lat na farmie ojciec i syn, zachwycali nie tylko stylem jazdy, ale również niewiarygodną sprawnością w pracy z bykami. Szkoda, że ta piękna tradycja powoli odchodzi do przeszłości , a ludzie coraz częściej zastępowani są przez traktory.

Lusitano
Camperos i byki

Kolejnym przystankiem na trasie, była leżąca ok. 300 km na północny wschód od Lizbony Coudelaria Filipe Marques da Graciosa, prowadzona przez wieloletniego dyrektora Portugalskiej Szkoły Sztuki Jeździeckiej i jego małżonkę.  Pogoda nareszcie powoli zaczęła się poprawiać. Dzięki temu mogłam spędzić wiele czasu na pastwisku wśród klaczy i źrebaków. To były jedne z najpiękniejszych chwil podczas tej wyprawy, gdy korzystając z  zaczarowanego światła „złotej godziny” mogłam zatrzymywać w kadrach urodę luzytańskich maluchów.

Źrebak Lusitano w wschodzie słońcaStado koni Lusitano

Coudelaria Antonio de Mendonca przywitała mnie bajecznymi widokami, niestety słońce znowu się na nas obraziło. Gdy rano sprawdzaliśmy miejsca na sesję, ujrzałam niezwykły obrazek – martwą łanię na pastwisku, a wokół niej i w powietrzu nad nią stado ok. 30 sępów. Jakże żałowałam, że nie zabrałam ze sobą aparatu… Popołudniu ze zwierzęcia zostały już tylko pojedyncze kości.  Pochmurna niedziela znowu pokrzyżowała plany. Może następnym razem będę miała więcej szczęścia.

Konie Lusitano na pastwisku

Herdade do Pinheiro to 100-letnie gospodarstwo leżące na 500 hektarach – jeden dzień to zbyt mało by je zwiedzić.  Oprócz koni, hodowane jest to również bydło, uprawiany ryż, produkowane wino. Położone jest w przepięknym miejscu, w rezerwacie Estuario do Sado. Dotarłam tutaj tuż przed zachodem słońca, który dosłownie zapierał dech w piersiach. Niestety sesja o zachodzie, którą zaplanowałyśmy kolejnego dnia nie doszła do skutku z powodu odpływu. Odsłonił on kilometr błota, po którym konie nie były w stanie przejść nawet kilku metrów. Musieliśmy wrócić.  Kolejnego popołudnia na miejsce sesji wybrałam tajemnicze, magiczne miejsce w starym lesie piniowym. Równie piękne jak plaża, za to zdecydowanie bezpieczniejsze. Jaka szkoda, że czas tu spędzony minął tak szybko. Za szybko…

PortugaliaJeździec w tradycyjnym stroju na ogierze Lusitano Xaparro

Ostatniego dnia przed powrotem odwiedziłam Angelique Hoffman, poznaną podczas poprzedniej wizyty na Półwyspie, choć w innym niż obecnie miejscu. Ku naszej wielkiej radość otrzymaliśmy zgodę na sesję w dwóch wyjątkowych miejscach. Pierwszym z nich było muzeum wina Jose Maria da Fonseca w Vila Nogueira de Azeitao, gdzie towarzyszyły nam tłumy turystów zachwyconych widokiem dwóch ogierów i jeźdźców w tradycyjnych strojach portugalskich pozujących na tle przepięknych azulejos, zdobiących fasadę budynku. Z kolei  w ogrodach Palacio da Bacalhoa, zostaliśmy niezwykle serdecznie  przyjęci i poczęstowani kieliszkiem doskonałego, wyrabianego na miejscu Moscatelu. Degustując ten wyśmienity trunek w pałacowej winnicy, w towarzystwie uroczej gospodyni i moich wspaniałych modeli, po raz kolejny doszłam do wniosku, że mam najwspanialszą pracę na świecie.

Jeźdźcy i ogiery Lusitano przed winnicą
Jeźdźcy na ogierach Lusitano w winnicy i pałacu w Portugalii


Podziel się tym projektem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *