Horse woman and her KWPN mare in the Tatra mountains

Fotografia ekstremalna koni

Edyta Aktualności, Sesje Skomentuj

Do Ani, filigranowej blondynki „spod samiuśkich Tater” po raz pierwszy trafiłam jesienią. Od dawna marzyłam o sesji zdjęciowej z majestatycznymi górskimi szczytami w tle, jednak znalezienia odpowiedniego miejsca nie było łatwe. Gdy trafiłam na facebookowy profil Konie w Tatrach, od razu wiedziałam, że poszukiwania zostały zakończone sukcesem.

Tym co zachwyciło mnie najbardziej po przyjeździe na miejsce była, oprócz zapierających dech w piersiach widoków, więź między Anią i jej końmi KWPN kasztanowatym Aragonem i gniadą Tabasco. Dlaczego? – zapytacie. Internet pełen jest najróżniejszych zdjęć koni, upozowanych w pięknych miejscach, którym za pomocą Photoshopa zdjęto z głów kantary, ogłowia, a czasami nawet siodła. Nie potępiam tego, samej zdarza mi się korzystać z możliwości, jakie daje ten program. Jednak tego typu ingerencje traktuję jako ostateczność, nie zaś jako podstawową metodę pracy. Po prostu szkoda mi życia na ślęczenie godzinami przed monitorem komputera. Dlatego też wiele czasu i wysiłku wkładam zawsze w znalezienie ludzi, którzy umożliwią mi zrealizowanie moich pomysłów w jak najbardziej naturalny sposób.

Dziewczyna z końmi KWPN zimą

I tutaj czas powrócić do relacji łączącej Anię i jej konie.  Zaufanie i więź jakie dzięki systematycznej pracy i niewątpliwemu talentowi, wytworzyły się między nimi, są po prostu niewiarygodne. Czy znacie wiele stajni, gdzie można zabrać konia w góry, w wybranym miejscu zdjąć kantar i poprosić o wspięcie, krok hiszpański, kłus, galop itp., a on nie tylko nie ucieknie do stajni, ale wykona wszystkie zadania najlepiej jak potrafi, dając z siebie dosłownie wszystko? Ja w każdym razie, przez 20 lat pracy, nie zetknęłam się z wieloma takimi przypadkami. Konie w Tatrach są takim właśnie miejscem. Możemy iść wszędzie, poprosić konie o wszystko, a one po prostu to dla nas zrobią.

Koń stający dęba na tle Tatr

Zachwycona efektami jesiennej sesji, wróciłam w Tatry zimą, w poszukiwaniu topniejącego błyskawicznie śniegu. Wspominając teraz trzy godziny spędzone z końmi w górach na mrozie i wietrze, myślę, że ten rodzaj fotografii, należałoby już nazwać fotografią ekstremalną. Niemniej jednak utrwalone na zdjęciach piękno holenderskich koni na tle jedynych w swoim rodzaju polskich gór z nawiązką wynagrodziły nasz trud. Nie sposób również nie docenić zaangażowania zwierzaków, które spełniły nasze oczekiwania z nawiązką. Aragona trudno nazwać klasyczną pięknością. Ten kasztanowaty wałach nie ma sobie również nic z dzikiego ogiera, którego moja artystyczna wyobraźnia chętnie widziałaby w tym miejscu. Jest spokojnym, oddanym i dobrodusznym koniem, o czym najlepiej świadczy jego przydomek – Pimpek. Czego się jednak nie robi dla Ani? Otóż ten spokojny, przyjacielski koń, podczas sesji wygina szyję w łuk, tuli uszy i staje dęba machając przednimi nogami jak najdzikszy z ogierów. A następnie robi przed nami prawdziwy pokaz, kłusując tanecznym krokiem, galopując z zarzuconym na grzbiet ogonem, prychając i fucząc niczym czystej krwi koń arabski. Zupełnie jakby wiedział czego od niego oczekujemy… Ta sesja będzie z pewnością jedną z tych, które na zawsze pozostaną w mym sercu i wspomnieniach.

Dziewczyna i dwa konie stające dęba na tle gór
Klacz Tabasco skacząca na tle Tatr
Kasztanowaty koń KWPN kłusujący na tle gór


Podziel się tym projektem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *